2012/13 Thailand, Ayutthaya


https://www.youtube.com/watch?v=i9UPf4JLmmk

80 kilometres north from Bangkok, only 2 hours away by train (+scheduled delay), this is the former capital city, ransacked by Burmese army in 1767. And ever since the city has not recovered. Though quite big in size, Ayutthaya feels very provincial and tourist come here mostly to see the ruins of former Siam capital. One of the tourists also arrives here to sped the New Year’s Eve. And – accidentally – gets invited to a neighbourhood party. Though our communication options are quite limited, me and my hosts go along very well, especially when it comes to tasting local whisky and snacks. We watch artistic-karaoke performances taking place on the stage put up together by neighbours – the folk-pop tunes make us drown into nostalgia, the state that I have to get out of in order to make it back to my hostel (B.J’s, 120 baht a for a room). The host wants to offer me a ride and I should not worry about all the alcohol he took in – he has many friends among the police. I somehow manage to refuse the generous offer and I catch a lift (sober driver on a scooter). Before I go to sleep I witness/participate in two other New Year’s Eve “parties” – one is a collective prayer of hundreds of people in a temple, the other one is karaoke in front of the hostel (I am forced to sing an unknown tune in Thai).

80 km na północ od Bangkoku, jedynie 2 godziny jazdy pociągiem (+planowe opóźnienie), oto była stolica, splądrowana przez Birmańczyków w 1767 r. I właściwie od tego czasu nie podniosła się z gruzów. Mimo sporych rozmiarów, miasto ma mocno prowincjonalny posmak, a turyści wybierają się tu głównie by obejrzeć ruiny byłej stolicy imperium Siamu. Jeden turysta dociera tu również w celu spędzenia Sylwestra. I zostaje – zupełnie przypadkowo – wciągnięty na imprezę sąsiedzką. Choć możliwości komunikacyjne ja i gospodarze mamy ograniczone, to rozumiemy doskonale, jak się pije whisky, zagryzając pikantnymi przekąskami. Oglądamy występy artystyczne na stworzonej wspólnymi sąsiedzkimi siłami scenie – folkowo-popowe kawałki wprawiają nas w stan nostalgii, z którego muszę się wyrwać, żeby wrócić do hostelu (B.J.’s, 120 bahtów za pokój). Gospodarz oferuje podwiezienie skuterem, mam się nie przejmować wypitym przezeń alkoholem, ma znajomych policjantów, nic nam nie grozi. Ostatecznie jednak udaje mi się wymigać i łapię stopa (również skuter, kierowca jest trzeźwy). Zanim położę się spać, zaliczam jeszcze dwie „imprezy” sylwestrowe – jedna to wspólna medytacja setek wiernych w świątyni, a druga to karaoke przed hostelem (zostaję zmuszony do odśpiewania zupełnie mi nieznanego tajskiego kawałka).

Thai Boat Museum / Muzeum Łodzi

https://thaiboatmuseum.com

The best way to discover Ayutthaya is to rent a bike (30-40 baht a day) – this is how I make my way to the museum created by an enthusiast, lecturer and constructor of boats – Mr. Paitoon Khawmala. He also created small scale models of boats that would not fit in his house and garden. Recognizing his merits, His Majesty the King met Mr. Paitoon and awarded him high distinctions. It seems that the King himself also used to spend a lot of time around boats.

Zwiedzanie Ayutthai najlepiej odbyć na rowerze (30-40 bahtów za dzień) – ja tak właśnie uczyniłem i zacząłem od muzeum, stworzonego przez pasjonata, wykładowcę i konstruktora łodzi – Pana Paitoona Khawmala – na terenie swojej posesji. Sam stworzył również makiety łodzi i statków. W uznaniu jego zasług, sam król spotkał z Panem Paitoonem i przyznał mu wysokie odznaczenia państwowe. Sam król lubił zresztą swego czasu pobawić się w konstruowanie łodzi.

Wat Mahathat

Ayutthaya is first of all about the ruins of wats (temples) and one of the most iconic ones is Wat Mahathat. Watch out for the photogenic Buddha head somehow stuck in the roots of banyan tree. The temple itself was built in 14th century and the remains are quite picturesque.

Ayutthaya to przede wszystkim ruiny watów, czyli świątyń, a jednym z najbardziej rozpoznawalnych watów jest Wat Mahathat. Niezwykle fotogeniczna jest głowa Buddy, która – nie wiadomo jakim sposobem – utknęła w objęciach drzewa banianowego. Sama świątynia zaś została wybudowana w XIV w. i pozostały po niej malownicze pozostałości.

Wat Ratchaburana

Located right next to Wat Mahathat – it has a photogenic Khmer-style prang, partially restored.

Tuż obok Wat Mahathat – fotogeniczny prang w stylu khmerskim, częściowo odrestaurowany.

Wat Phra Mongkol Bophit

Big sized sitting Buddha in a nicely maintained temple.

Sporej wielkości siedzący Budda w ładnie utrzymanej świątyni.

Wat Phra Si Sanphet

A must see and must-photo, too. Three huge chedis stand for three kings that were buried here. Forget not that the three structures are mere reconstructions – don’t believe what the guards say about the authenticity of the site. In other places you can spot somewhat naive efforts to over-dramatize the setting.

Bez masy zdjęć się nie obędzie. Trzy wielkie chedi symbolizują trzech królów tu pochowanych. Nie należy jednak zapominać, że wspomniane trzy konstrukcje to właściwie rekonstrukcje – niezależnie od tego, co próbują Wam wciskać obruszeni strażnicy. W paru innych miejscach widać też dość prostackie zabiegi mające na celu udramatyzowanie scenerii.

Wat Lokayasutharam

Restored but still attractive in his own elderly way reclining Buddha (37 m long).

Również odrestaurowany ale nic nie tracący ze swego starczego powabu leżący Budda (37 m długości), przed którym wierni składają w ofierze różne artykuły spożywcze.

Wat Thammikarat

One more wat, OK? Apart from the ordinary lions and naga (multiheaded snake) the temple also hosts many sigurines of roosters placed around the statue of local ruler who defeated the invaders.

No to może jeszcze jeden wat – oprócz zwyczajnych figur lwów i naga (wielogłowego węża), świątynia może się poszczycić dużą ilością figurek kogutów ustawionych wokół rzeźby lokalnego władcy, który dał odpór najeźdźcom.

Elephants / Słonie

Wats aside, this is the most important tourist attraction in Ayutthaya. The elephants roam around here and there, carrying Euro-fatties and Asia-skinnies on their backs. The tourists are definitely enjoying it, the elephants – not so much probably. There are plenty other pseudo-educative activites taking place, including elephants talking to a microphone. They say that Elephant Kraal who run this whole business are seeing to that the elephants don’t get too tired. I don’t know the outcome but it is true that the animals look more chilled out of office hours in their “home” outside city centre.

To najważniejsza, oprócz watów, atrakcja turystyczna Ayutthai. Słonie dostojnie człapią to tu, to tam, dźwigając na plecach eurogrubasów i azjochudzielców. Turyści mają z tego sporo frajdy, słonie raczej trochę mniej. Poza tym prowadzone są pseudoedukacyjne zajęcia, podczas których słonie np. mówią do mikrofonu. Ponoć Elephant Kraal (Schronisko słoniowe), które zarządza tym całym interesem dba o to, by słonie się nie przemęczały. Nie wiem jak jest naprawdę, ale faktem jest, że oglądając słonie „po godzinach” w ich „domu” poza centrum miasta, ma się wrażenie, iż są bardziej wyluzowane.

2012/13 Thailand, Bangkok

My excuse to go there was meeting with Maciek, a friend from Warsaw, married with kids to a Thai girl, arriving to visit his new family. I thought this could be a good starting point for a trip around Thailand.

First thing we did together was checking out one of those famous unfinished skyscrapers (guarded by a bunch of junkies who try to get money out of those who want to visit the site) and nearby temple – Wat Yannawa. Maciek was also my guide in the condo (little quarter) in the outskirts where he lives with his family. The outskirts were OK but let’s head for the centre:)

Sleeping in Khao San Road is a mistake. Actually, sleeping is physically impossible – hostel walls (180 baht for a mini-room) are shaking with the sound of surrounding bars (a disco to the left, to the right – Thai singers singing American 80-90’s classics, the same repertoire every night, only the singers change, or maybe it’s always the same guy, it’s just that his voice is getting more and more hoarse and his accent is becoming painfully bad). On the other hand – if you need an evening party, drink and streetfood then this is the best place. Here you can also purchase backpacks, souvenirs and fake university diplomas. Plus the location is very good – all tourist attractions are within walking distance (tuk-tuk drivers are disappointed, they will not convince me, even though they claim the Grand Palace is closed down today for a very important Buddhist celebration).

Bangkok is Thailand condensed, getting you ready for what’s next. Everything is here: Asian chaos but also quiet and laid back streets, palaces and temples, street food and all sorts of stalls (antiques! Computers!). And dominating the cityscape is the retro-futuristic structure of Sky Train…

Do Bangkoku przygnała mnie chęć spotkania z Maćkiem, kolegą z Warszawy, który wżenił się i wdziecił w tajską rodzinę i właśnie przybył z wizytacją. Uznałem, że nasze spotkanie mogłoby być dobrym punktem wyjścia do wycieczki po Tajlandii. Tak też się stało. W pierwszym rzucie wspólnie zwiedziliśmy jeden ze słynnych niedokończonych i zarzuconych wieżowców (strzeżony przez bandę narkomanów, próbującą wynegocjować opłatę za wstęp) i – niejako przy okazji – pobliską świątynię Wat Yannawa. Maciek oprowadził mnie również po condo (dzielnicy) na przedmieściach, w której mieszka wraz z rodziną. Przedmieścia są OK, ale trzeba się zabrać za ścisłe centrum:)

Nocleg przy Khao San road to porażka. Nie da się tu spać – ściany hostelu (180 bahtów za mikropokój) trzęsą się od całonocnych imprez w okolicznych knajpach (po lewej disco, po prawej tajscy grajkowie śpiewają amerykańskie szlagiery lat 80′ i 90′, co noc te same, zmieniają się tylko wokaliści, a może to ten sam, tylko gardło mu się zdziera i akcent psuje). Z drugiej strony – jeśli chcecie wieczorem poimprezować, popić i pojeść streetfood – to jest to idealne miejsce. Można tu też kupić plecaki, pamiątki i podrobione dyplomy uczelni z całego świata. Poza tym to dobre miejsce wypadowe – najpopularniejsze atrakcje są na tyle blisko, że spokojnie można się do nich wybrać piechotą (tuktukowcy są zawiedzeni, nawet ich zapewnienia, że akurat dzisiaj Wielki Pałac jest zamknięty nie są w stanie mnie zachęcić do skorzystania z ich usług).

Bangkok – to trochę taka Tajlandia w pigułce, a właściwie w spuchniętej pigule, która uodparnia i przygotowuje na resztę kraju. W tym mieście jest wszystko, co można sobie wyobrazić – azjatycki zgiełk i chaos, przemieszany z zielonymi i spokojnymi dzielnicami, pałace i świątynie, streetfoody i wszelkiej maści uliczne targowiska (starocie! giełda komputerowa!). A nad wszystkim dominuje retrofuturystyczna konstrukcja SkyTrain, czyli naziemnego metra…

***

Grand Palace /Wielki Pałac

Also called Wat Phra Kaeo. Push your way through armies of
Chinese tourists, spin your head around, take photos, squint your eyes so that you don’t get blinded by all those golden chedis, domes, sculptures etc. A little over 200 years after initiating the construction of the palace compound (for which the engineers used materials from Ayutthaya palace that had been destroyed by invading Burmese), the whole huge area has been packed full with eclectic palaces, temples and parks. One item easy to omit but worth a visit: Queen’s museum with lots of dresses and multimedia presentations about how official national dress code was invented.

Inaczej Wat Phra Kaeo. Pozycja obowiązkowa. Do przepchania przez tłumy chińskich turystów, do ofotografowania, do pozadzierania głowy, porozdziawiania gęby i pomrużenia oczu, oślepionych blaskiem pozłacanych chedi (stup), kopuł, rzeźb, itd. W nieco ponad dwieście lat od zainicjowania budowy kompleksu pałacowego (do którego budowy wykorzystano między innymi materiały z pałacu w Ayutthai, uprzedniej stolicy Syjamu, splądrowanej przez Birmańczyków), cały ogromny teren upakowany został eklektycznymi konstrukcjami pałacowymi, świątynnymi, parkowymi i innymi. Z miejsc nieoczywistych: polecam odwiedzić muzeum strojów królowej, bardzo ciekawe prezentacje multimedialne, wyjaśniające m.in. proces powstawania tajskiego stroju narodowego).

Wat Pho

The temple with big reclining Buddha – 43 m long gold-clad sculpture is almost to big for the temple that contains it. Worth a visit. Worth walking around and getting lost among a hundred chedis, some of which are said to contain the ashes of Lord Buddha himself.

Świątynia z wielkim leżącym Buddą – złocona rzeźba o długości 43 m niemal rozsadza świątynię, w której została upchnięta. Warto zobaczyć. Warto pospacerować dookoła i pobłądzić wśród setki chedi, z których niektóre ponoć zawierają prochy Buddy.

Golden Mount

A bubble hill that stands out in typical Bangkok flatness. It was made artificially when king Rama III decided to build a huge chedi that eventually collapsed on the muddy ground. The son of Rama III, Rama IV, decided to build a smaller chedi on the top of what was left. Now you can use the structure for admiring splendid 360 degree views of the city.

Pagórek-bąbel na płaskiej powierzchni miasta. Sztucznie usypane wzgórze, które król Rama III pomyślał jako wielkie chedi, które, niestety, rozjechało się na błotnistym podłożu. Syn Ramy III, Rama IV postanowił wznieść na szczycie niedoszłego chedi mniejsze chedi, z którego można obecnie podziwiać panoramę Bangkoku.

Wat Arun

The temple of the rising sun. Located on the West bank of Chao Phraya river it is also a good place to admire the views, especially on the Grand Palace and Wat Pho. It is said that king Taksin, fleeing from Ayutthaya, saw this temple (who had existed ever since the 17th century) during the sunrise was so impressed that he decided to revamp it. One characteristic feature are the Khmer style prangs (one big in the middle and four smaller around), decorated with porcelain junk from ships travelling from China.

Świątynia Wschodzącego Słońca. Położona na zachodnim brzegu rzeki Chao Phraya, również dostarcza ciekawych widoków na miasto, zwłaszcza na Wielki Pałac i Wat Pho. Ponoć król Taksin, uchodzący z Ayutthai, ujrzawszy o świcie istniejącą już od XVII w. świątynię, postanowił ją odrestaurować. Cechą charakterystyczną świątyni są prangi w stylu khmerskim (jeden duży w centrum i cztery mniejsze po bokach), zdobione porcelaną stanowiącą balast statków przypływających z Chin.

Bangkok Art and Culture Centre

For something completely different: a centre for modern art. Though “modern” might not be exactly the right word. No weirdness or extreme stimuli are to be found here. All is quite calm and conservative when it comes to the subject (Buddha everywhere!) but sometimes it gets interesting technique-wise.

Dla odmiany – centrum sztuki współczesnej. Choć z tą współczesnością nie ma co przesadzać. Nie znajdziemy tu, znanych z europejskich galerii, odjazdów i ekstremalnych doznań. Jest dość spokojnie i zachowawczo, jeśli chodzi o tematykę (wszędzie Budda!) za to bywa ciekawie i innowacyjnie na poziomie techniki.

Loha Prasat

The main part of Wat Ratchanaddaram. Very noble and toned-down structure, modelled after Indian and Sri Lankan palaces; it feels very inviting if you’re in a mood for meditation or just strolling the corridors.

Stanowiąca część Wat Ratchanaddaram, bardzo dostojna i stonowana jak na warunki tajskie struktura, wzorowana na pałacach w Indiach i Sri Lance, zachęca do przechadzania się korytarzami i medytacji.

ASEAN region culture festival / Festiwal kultury krajów ASEAN

Accidentally I come across a gig near Prasumen fort: dances, crafts, terrifying make up on little girls who present traditional dresses and – first of all – street food, the never ending row of stalls full of delicacies…

Przypadkiem trafiam na imprezę w pobliżu fortu Prasumen: tańce, rękodzieło, ohydnie umalowane małe dziewczynki prezentujące tradycyjne stroje i przede wszystkim street food, niekończący się wąż straganów z przepysznym jedzeniem…

Chinese coffin makers’ compound / Dzielnica chińskich producentów trumien

A tiny place with architectonic mess so typical for the Chinese.

Właściwie dzielniczka, z charakterystycznym dla Chińczyków chaosem architektonicznym.

Giant Swing / Wielka Huśtawka

Formerly a very important place on the map, where Brahmin ceremonies were taking place, recreating the event of sending Shiva to Earth by Brahma. The rituals were stoppend in 20th century due to high number of casualties.

Niegdyś ważny punkt na mapie Bangkoku, w którym odbywały się bramińskie ceremonie, odtwarzające zesłanie Shivy na ziemię przez Brahmę. Praktykowania rytuałów zaprzestano w XX w. ze względu na zbyt dużą liczbę wypadków, w tym śmiertelnych.

Royal Barges Museum / Muzeum Łodzi Królewskich

One of the reasons to get here is the labirynth of small streets and channels leading to the museum. And inside you find impressive, excessively long and decorated ceremonial barges.

Warto tu dotrzeć, choćby ze względu na ciekawe zagmatwanie prowadzących do celu uliczek i kanałów. A w samym muzeum imponujące, przedługie, bogato zdobione i – jakżeby inaczej! – złocone paradne łodzie.

Khlong Mon

A calm borough near the river, perfect for a little rest from the overwhelming city centre buzz. Pay a visit to “Dream Keeper” café relaxed owner, fascinated with American Indian culture (address: 271 Wongdom Road, near Wat Arun)

Spokojna dzielnica przyrzeczna, idealna na odpoczynek od wszechobecnego w centrum zgiełku. Polecam odwiedzenie kawiarenki „Dream Keeper” i spotkanie z jej zrelaksowanym właścicielem, artystą zafascynowanym kulturą amerykańskich indian (adres: 271 Wongdom Road, blisko Wat Arun).

Qibao, Cienie przeszłości / Shadows of the Past, 2012.06

Teatr cieni / Shadow theatre

Qibao is one of touristy districts of Shanghai where what is old has not been demolished or was demolished but then rebuilt to imitate the original style. Though located far away from the centre, in Minhang, it is still very popular among the Shanghaiese. The come here to eat like crazy – that’s the main attraction of Qibao. The place is also popular for its cricket breeding – local crickets are said to be pretty aggressive, a feature that is highly desired for cricket fights that are traditionally organised here. You can also have a walk around and visit the (newly built) temples and see the shadow theatre, once a very popular form of entertainment. Nowadays, it is just a small place displaying their shows for a bunch of tourists plus a number of history rooms filled with nostalgia of past glory.

***

Qibao to jedna z turystycznych dzielnic Szanghaju, w której nie wyburzono tego, co stare, a jeśli wyburzono, to odbudowano w stylu „identycznym z naturalnym”. Choć położona z dala od centrum, w dzielnicy Minhang, to i tak w weekendy gęsto zapchana wypoczywającymi mieszkańcami miasta. Wypoczywającymi i objadającymi się lokalnymi specjałami, bo to główna atrakcja Qibao. Ponadto słynne są hodowane tutaj świerszcze, ponoć odznaczające się nieprzeciętnymi walorami bojowymi (tradycyjnie organizowane są tu ich walki). Można też zwiedzić okoliczne świątynie i obejrzeć pokaz teatru cieni, swego czasu bardzo popularnej tu rozrywki; obecnie to maleńki teatrzyk wystawiający kilka przedstawień dla garstki turystów plus kilka nostalgicznych pomieszczeń dokumentujących historię tej dziedziny sztuki w dzielnicy Minhang.