2010 trip – intro


https://vimeo.com/11721922

Alright, I thought to myself one day… There is this 21-year old bike in my basement and it has not been in use for more than 10 years… Why not give it a proper test before it dies?

And why not give myself a proper test, too? I’m getting a little fluffy sitting in front of that computer all day. Let’s see how far I can go without any cycling experience whatsoever.

So I got up of my comfy chair, did a couple of crouches to see if my knees were of any use and set off for the trip… OK, I needed a couple more days to prepare my luggage, buy a carrier and get some basic vaccination – rabies and hepatitis. No professional preparation however, no super-duper equipment to pimp my bike (only 5 speeds working out of 18) and no GPS.

Let’s cycle towards Asia – this seems to be a reasonable goal to set – and see if I can make it. No time limits, no exact route set. I’m going there before it’s too late – before I get too rich and fat and busy with my job, family & all other possible responsibilities and unable to take risks or to even think of traveling the hard way.

First stop: Cieszyn, at Polish-Czech border.

***

Pomysł na podróz był prosty: odkopać mój 21-letni rower, sprezentowany mi przez rodzinę z okazji pierwszej komunii świętej, dogorywający w przepastnych piwnicznych czeluściach – odkopać i sprawdzić, na co go jeszcze stać. I – co wazniejsze – na co mnie samego stać, po latach zaniedbań kondycji fizycznej i zdecydowanie zbyt długotrwałej symbiozie z komputerem.

Wypada w tym miejscu nadmienić, ze z jazdą rowerową niewiele mam wspólnego, pominąwszy lata bardzo szczenięce.

Zatem odkleiłem się od fotela, wykonałem parę przysiadów i ruszyłem w drogę… No, moze nie tak od razu – wszak potrzebowałem paru dni na przygotowanie bagazu, zakup bagażnika i zaszczepienie się przeciw wściekliźnie i żółtaczce. Odpuściłem sobie za to wszelkie przygotowania kondycyjne czy udoskonalenia mojego wehikułu (z 18 przerzutek 5 działa bez zarzutu), a zwłaszcza GPS.

Ruszam do Azji – uznałem ten cel za rozsądny – i mam nadzieję dać radę. Ruszam, póki jeszcze mam czas i chęć na niedogodności związane z tym rodzajem podrózowania. Zanim dopadnie mnie tłuszcz, kariera, rodzina i rozsądek:)

Pierwszy przystanek: Cieszyn