2012/13 Malaysia, Penang

The desert or a cherry on top of my travel cake is Penang – the island on West coast of Malaysia. I reach it after one day of hitch-hiking – it is slightly more difficult to practice it here as people really don’t understand what you mean; some others, though, are quite touching with their reactions: one Pakistani guy wanted to hand me money or even host me as he was convinced I would never reach my destination; I eventually got a great 7-hour ride with ultra-nice couple from Georgetown.

And this dessert is delicious indeed, multi-flavoured as Penang’s culture, history, architecture and cuisine. This island is no exception for the whole Malaysia either – the whole country is a mixture of cultures: Chinese, Indian and Malay. Ever since the country gained independence in 1963, efforts have been constantly made to create a harmonious and tolerant society, with much success. Only sometimes you can feel the discontentment of Chinese and Indians as for the over-representation of Malay people in institutions or unfair quota for those who enter universities. I couldn’t help but notice that The Indians are in charge of the least paid and hardest jobs. Also, the biggest achievement of all – the religious tolerance – only functions with the principal rule applied: don’t talk about differences in religions. You have to admit that managing such a varied society is quite a challenge and it seems that Malaysia is doing quite fine.

Deserem, a może wisienką na wycieczkowym torcie jest Penang – wyspa na zachodnim wybrzeżu Malezji, na którą docieram po całodniowym stopie (jest tu trochę trudniej niż w Tajlandii, bo ludzie naprawdę nie wiedzą, o co chodzi; za to ci, którzy się zatrzymują czasami wręcz wzruszają swą pomocnością – dość powiedzieć, że jeden Pakistańczyk chciał mi wręczyć pieniądze a nawet przenocować, przekonany, że nie uda mi się nigdzie dojechać; po czym złapałem rewelacyjnego 7-godzinnego stopa z przesympatyczną parką z Georgetown).

Zaiste, deser to wyborny, wielosmakowy, tak jak wieloskładnikowa jest kultura, historia, architektura i kuchnia Penangu. Wyspa ta nie jest zresztą wyjątkiem w skali Malezji – cały kraj jest tyglem kultur: chińskiej, hinduskiej i malajskiej. Od czasu uzyskania niepodległości w 1963 r. nie ustają wysiłki, by stworzyć harmonijne i tolerancyjne społeczeństwo, co w znacznym stopniu się udaje. Podskórnie jednak daje się wyczuć niezadowolenie Chińczyków i Hindusów np. z nadreprezentacji Malajów w urzędach czy ustaleniu korzystnych dla Malajów tzw. kwot przy przyjmowaniu na uniwersytety. Nie da się też ukryć, że to najczęściej Hindusi wykonują najgorzej opłacane i najcięższe prace. Największe osiągnięcie, czyli tolerancja religijna została okupiona niepisaną umową, że o różnicach między religiami nie należy dyskutować. Trzeba przyznać, że utrzymanie w ryzach tak różnorodnych grup etnicznych/wyznaniowych to nie lada wyzwanie i należy Malezji pogratulować, że w znacznym stopniu udaje się jej temu wyzwaniu sprostać.

Pantai Kerachut National Park

I begin my Penang experience with a trip to national park – the excursion is organised by my friendly hosts – Hanson and Coline, with a participation of their friends who are studying to become tourist guides. It is a noisy and fun bunch with whom I check out a meromictic lake (a lake where the upper and lower layer of water of different origins never mix; there is nothing to mix today, though – this is dry season; I admire the funny shellfish shuffling in the mud – they will make our dinner later in the evening), we also swim next to a number of beaches (including Monkey Beach, where we have to put people on guard so that the monkeys don’t steal anything from our backpacks), we walk through the jungle to to the lighthouse and we watch the funnily shaped rocks – Crocodile, Rabbit, Turtle… We end the exhausting trip with a glass of cool starfruit juice.

Doświadczanie Penangu rozpoczynam od wycieczki do parku narodowego – wypad zorganizowany przez moich życzliwych gospodarzy – Hansona i Coline, przy współudziale ich znajomych, kształcących się na przewodników turystycznych. Wesoła to i hałaśliwa kompania, z którą udaje się nam obejrzeć jezioro meromiktyczne (czyli takie, w którym górna i dolna warstwa wody nie mieszają się ze sobą; tym razem nie ma nawet czego mieszać, bo to pora sucha, za to w błocie pociesznie człapią skorupiaki, które zjemy później na kolację), popluskać się na kilku plażach (w tym na Monkey Beach, gdzie stawiamy na warcie mocną ekipę, coby małpom nie przyszło do głowy ukraść coś z plecaków), wgramolić na latarnię morską, a także obejrzeć fantazyjnie uformowane głazy (odpowiednio zresztą nazwane: Krokodyl, Królik, Żółw…). Na zakończenie wyczerpującej wycieczki gaszę pragnienie wyśmienitym sokiem z karamboli (starfruit)…

Clan jetties / Pomosty klanowe

One of the attractions of Georgetown (the city taking up a big chunk of the island) are Chinese clan jetties. Some of them have been turned into tourist thingies (you can even find a hostel here) but in most places you still find the original Hokkien clans dwelling the wooden houses, living a slow life and watching the tourists pass by. Nowadays the jetties are not extended anymore, though before it was natural to make them longer and add new houses on pales. One interesting thing about the houses is that they are very narrow but deep – this is because of former real estate tax that was calculated basing on the width of the house.

Jedną z atrakcji Georgetown, miasta zajmującego sporą część wyspy, są chińskie klanowe pomosty. Część z nich została uturystyczniona (jest tu nawet hostel), ale w większości miejsc wciąż mieszkają hokkienowe klany, prowadząc niespieszny tryb życia i przyglądając się ciekawskim turystom. Obecnie pomosty nie są już rozbudowane, choć swego czasu naturalną rzeczą było „wyciąganie” ich w głąb morza i dobudowywanie kolejnych domów na palach. Co ciekawe – domy te są zawsze bardzo wąskie, za to głębokie – ma to związek z niegdysiejszym podatkiem od nieruchomości, naliczanym od szerokości domostwa właśnie.

Masjid Kapitan Keling street / ulica Masjid Kapitan Keling

Also called Harmony Street. On its whole length (as well as its extensions) you find temples of all possible religions – Hindu, Buddhist, Catholic as well as Mosques.

 /

Zwana ulicą harmonii – nie bez przyczyny: na całej jej długości (a także przedłużeniu i odnogach) znajdują się świątynie wszelkich możliwych religii – hinduistyczna, buddyjskie, katolicka i meczety.

Kapitan Keling mosque / Meczet Kapitan Keling

Built in 1801 in Moghul style by Indian Muslims, expanded in early 20th century, an easy to find landmark in the heart of touristy part of the city. In the mosque itself I meet a vary nice elderly mister (you could even call him a guide, it’s just that there is nothing to show in the mosque itself; anyway it is not allowed to enter the very interior of the building) with whom I enjoy an interesting talk. My interlocutor’s task, mission and hobby is talking about Islam and making Westerners understand that this religion is not so scary after all. I also learn that the mister had been to Mecca not that long ago and he is planning to go there again. But as he can’t afford to pay such a trip by himself, he depends on an organisation that organizes journeys to Mecca for next to nothing. It’s just that he will have to wait …24 years! He shows me his ticket that says: 2027. And he laughs with his his disarming, sincere, toothless, seventy-year old smile: I am so lucky to be diabetic! They will probably make my waiting time shorter! Inshallah!

Wybudowany w 1801 r. w stylu moghulskim przez muzułmanów z Indii, rozbudowany na początku XX w. stanowi charakterystyczny punkt orientacyjny w samym sercu dzielnicy „turystycznej”. W samym meczecie trafiam na miłego starszego pana (chciałoby się powiedzieć – przewodnika, ale w meczecie nie ma za bardzo czego zwiedzać, a nie-muzułmanom to i nawet nie za bardzo wolno), z którym wdaję się w dłuższą rozmowę. Zadaniem, misją i zarazem hobby mojego rozmówcy jest opowiadanie o islamie i uzmysławianie zachodnim turystom, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Dowiaduję się też, że pan przewodnik był niedawno w Mekce i wybiera się tam ponownie. Ale ponieważ nie stać go na samodzielne sfinansowanie takiej wyprawy, polega na odgórnie zorganizowanym przez organizację typu „muzułmanie muzułmanom” projekcie, według którego za półdarmo do Mekki będzie mógł się wybrać już za …24 lata. Macha mi przed nosem kwitem, na którym stoi czarno na białym: 2027. I śmieje się, swoim rozbrajającym, szczerym, bezzębnym, siedemdziesięcioletnim uśmiechem: całe szczęście mam białaczkę, więc możliwe, że przyspieszą mi termin! Inszallah!

Khoo Kongsi

Chinese luxury-type temple. You won’t find such amazing roof decorations, precisely round granite that flows in flower-figural motives, glittering gold and tasty paintings anywhere in China (where the engineers of this building come from). It is widely claimed that Chinese culture in Malaysia is a lot more Chinese than anywhere in the world. And the temples – even though not so impressive in terms of size – are stunning and hypnotizing with the precision of the artists (Artists).

Because of a funny misunderstanding (temple guards interpret my information about an empty can left on the table as fire alarm) I make new friends – security guys from Nepal and Pakistan. A can of coke deepens our friendship, we exchange our emails and promise each other to keep in touch (the Pakistani friend is planning to come to Poland soon – he doesn’t yet know what he will be doing there but he is planning to do it for five years).

Chińska świątynia klasy lux. Tak odjechanych zdobień dachu, precyzyjnie zeszlifowanego granitu, wijącego się we wzorach kwiatowo-roślinno-figuralnych, olśniewających złoceń i wysmakowanych malowideł próżno szukać w samych Chinach, skąd przecież wywodzą się konstruktorzy tejże świątyni. Wielu zresztą twierdzi, że chińska kultura w Malezji jest najbardziej chińska na całym świecie. A świątynie, choć zazwyczaj nie imponują rozmiarami, to umiłowanie detalu twórców tych dzieł sztuki przez duże SZ budzi podziw i hipnotyzuje.

W wyniku zabawnego nieporozumienia (podaną przeze mnie informację o tym, że ktoś zostawił pustą puszkę po słodkim napoju na stole-instalacji imitującej dawne życie codzienne, strażnicy mylnie interpretują jako alarm pożarowy), zyskuję nowych kumpli – ochroniarzy z Nepalu i Pakistanu. Puszka koli cementuje naszą przyjaźń, następuje wymiana namiarów i solenne zapewnienia o pozostaniu w kontakcie (kolega z Pakistanu wybiera się wkrótce do Polski – nie wie jeszcze, co tam będzie robił, ale planuje to robić przez pięć lat).

Maha Miriamman temple / Świątynia Maha Miriamman

Hindu temple. Closed. But even on the outside it looks neat.

Hinduistyczna. Zamknięta. Ale i z zewnątrz wygląda sympatycznie.

Han Jiang Teochew

Buddhist temple, newly reatored. Very nice door decorations.

Świątynia buddyjska, niedawno odrestaurowana. Bardzo ładne zdobienia bramy.

Hok Teik Cheng Sin

Very nice, too.

Też ładna

Little India

Very lively at night. Full of music, colours and smells that teleport us to India.


https://www.youtube.com/watch?v=oBxyBTfiD98

Dzielnica ożywająca zwłaszcza wieczorem. Pełna muzyki, kolorów i zapachów, przenoszących nas do Indii.

Seh Tek Tong Cheach Kongsi

Built in 1870 by one of the oldest Hokkien clans on the island. A surprise supplement to the traditional Chinese architecture are lion heads standing for loyalty of local Chinese to British monarchy.

Ukończona w 1870 r. przez jeden ze starszych klanów Hokkien na wyspie. Zaskakującym dodatkiem do tradycyjnej chińskiej architektury są lwie głowy, symbolizujące lojalność miejscowych Chińczyków względem korony brytyjskiej.

St George church / Kościół św. Grzegorza

The oldest Anglican church in the whole south-east Asia. The building was accomplished in 1818. Fully revamped in 2009.

Najstarszy anglikański kościół w całej Azji południowo-wschodniej. Budowę ukończono w 1818 r. W 2009 r. przeszedł gruntowną renowację.

Kuan Yin (Goddess of Mercy) temple / Świątynia Bogini Miłosierdzia

Under renovation. Messy.

Obecnie prowadzone prace remontowe. Bałagan.

Melayu Lebuh Acheh mosque / Meczet Melayu Lebuh Acheh

Built in 1808. Descendants of first Arab settlers on the island are still living in 19th century bungalows surrounding the mosque.

Wybudowany w 1808 r. Potomkowie pierwszych arabskich osadników na wyspie wciąż mieszkają w XIX-wiecznych bungalowach okalających meczet.

Streetart

Local authorities were brave enough to let some of the UNESCO walls be decorated by young Lithuanian artist – Ernest Zachahrevic. His “interactive” paintings have become a massive success right away – everybody wants a photo with a mural in the back.

Śmiałym ruchem lokalnych władz było zezwolenie na ozdobienie kilku ścian w zabytkowej dzielnicy miasta przez młodego litewskiego artystę – Ernesta Zacharevica. Jego „interaktywne” obrazy z marszu stały się megaatrakcją, z którą wypada mieć zdjęcie.

2012/13 Thailand, Chiang Mai

Having left Lopburi, I reach Chiang Mai after 17 hours train ride (13 hours travel; 2 hours waiting in the station; 2 hours delay on the way, including switching the trains in the middle of the jungle due to engine breakdown). Luckily the train was half empty and I could sleep quite comfortably.

Chiang Mai (“New City”) was officially founded in 1296 by king Mengrai, though before there already existed a town called Wiang Nopburi. Chiang Mai replaced Chiang Rai as Lanna kingdom capital. The city is located amidst picturesque mountains that make the biggest highlight for travellers (plus the all-night party centre and over 300 temples to see). Chiang Mai can really be addictive – you can ask those many individuals who only stopped here for a couple of days and have been living here for years already.

Do Chiang Mai docieram z Lopburi po ok, 17 godzinach (wobec 13 planowanych; 2 godziny oczekiwania na stacji, kolejne dwie opóźnienia na trasie, w tym przesiadka do innego składu w związku z awarią naszej lokomotywy). Całe szczęście pociąg był dość pusty i można było przespać się wygodnie.

Chiang Mai (dosł. „Nowe miasto”) zostało oficjalnie założone w 1296 r. przez króla Mengraia, choć już wcześniej na tym terenie istniała osada/miasto o nazwie Wiang Nopburi. Chiang Mai zastąpiło Chiang Rai jako stolica królestwa Lanna. Miasto położone jest wśród malowniczych gór, które – obok rozrywkowości centrum i ponad 300 świątyń do zwiedzenia – stanowią najskuteczniejszy magnes dla turystów. Chiang Mai naprawdę wciąga, świadczą o tym liczne przypadki obcokrajowców, którzy wpadli tu na parę dni i od kilku lat nie mogą się stąd ruszyć.

Wat Phrathat Doi Suthep

You can find this temple in the crest of Chiang Mai. Located in the premises of National Park (you can ask the guards at the entrance checkpoint for an improvised map), 15 km away from the centre, it can be reached by taxi, on foot or by bike (the hills are quite steep so it is best to check if your brakes are working as they should before going downhill; the bike I borrowed from my friend was not in the perfect condition and – after using my shoe soles as brakes for a while – I decided to switch to ever-efficient hitch-hiking). The legend has it that the temple was built on a temple chosen by an elephant carrying Buddha’s bone on his back as its final stop. Where the elephant died now stands all-gold compound that can make you blind on a sunny day.

Świątynia obecna w herbie miasta. Położona na terenie parku narodowego (od strażników na wjeździe można uzyskać improwizowaną mapkę), 15 km od centrum, jest osiągalna taksówkowo, pieszo i rowerowo (ze względu na stromość zjazdu w drodze powrotnej warto sprawdzić, czy ma się dobre hamulce; pożyczony od koleżanki rower okazał się być nie do końca niezawodny i – po paru kilometrach hamowania podeszwami – zdecydowałem się przerzucić się na zawsze niezawodny autostop). Według legendy świątynię zbudowano na górze, na której padł słoń, dźwigający na grzbiecie kość Buddy. Na miejscu jego zgonu upakowano przezłocony kompleks, który potrafi oślepić w słoneczne dni.

Bhubing Palace / Pałac Bhubing

A few kilometres further on. Racist tickets (foreigners pay a lot more only because they are foreigners). The palace buildings are nothing special, it can be interesting, though, for those who like flowers, especially roses – there is abundance to be found in the royal gardens.

Położony parę kilometrów dalej, na przedłużeniu trasy do Wat Phrahat Doi Suthep. Obowiązują, czasem spotykane w Tajlandii, rasistowskie bilety – obcokrajowiec płaci kilka razy więcej od miejscowego. Same budowle pałacowe to nic specjalnego, za to dla wielbicieli róż i innych kwiatów ogrody pałacowe będą stanowiły sporą przyjemność.

Hmong Village / Wioska Hmongów

Still some kilometres further on is a Hmong minority village. The main square and adjacent streets have been transformed into a tourist bazaar that has nothing to do with authentic Hmonginess. However, if you walk up the little roads you can admire the wooden architecture and local life.

Z kolei jeszcze parę kilometrów dalej położona jest wioska mniejszości Hmong. Główny plac i pobliskie uliczki zostały przerobione na turystyczny bazar, niemający nic wspólnego z autentyczną hmongowością, za to po spacerze w głąb (i wzwyż) wioski można podejrzeć życie codzienne i sympatyczną drewnianą architekturę domostw.

Wat Chedi Luang

No matter how tired with all the wat-watching, you have to see at least a couple of those. There are so many splendid little temples at every corner – and you don’t have to pay to enter. One of the most important ones is Wat Chedi Luang – with (poorly) reconstructed chedi, that, when constructed (between 14th and 15th century) was the tallest man made structure in the whole Lanna kingdom. This Wat used to host the famous emerald Buddha. In one of side chapel you can find the sculpture of a monk that is said to have been so beautiful that many people around him were mistaking him for Lord Buddha. He decided to get fat then to avoid the confusion. And it is his fat form that is depicted in the sculpture.

Mimo zmęczenia watami zwiedzonymi w innych miastach,w Chiang Mai nie sposób nie zwiedzić przynajmniej kilku – wszak na każdym rogu czai się efektowna świątynia albo świątynka, w dodatku niewymagająca biletów wstępu. Jednym z ważniejszych sanktuariów jest Wat Chedi Luang – z (nieprawidłowo) zrekonstruowaną chedi, która w momencie powstania (między XIV a XV w.) była najwyższą budowlą na terenie całego królestwa Lanna. Wat ten gościł niegdyś słynną figurę szmaragdowego Buddy. Z ciekawostek: w jednej z bocznych kaplic znajduje się figura mnicha, który ponoć był tak piękny, że był często mylony z samym Buddą. Postanowił zatem się roztyć, żeby uniknąć nieporozumień. I właśnie jego postać po metamorfozie została uwieczniona w rzeźbie.

Wat Phan Tao

Right next to Chedi Luang is located one of my favourite wats – Wat Phan Tao, created at the end of 15th century. The most important part of the temple – the viharn (chapel) is made of teak wood and above the entrance hangs a beautiful low-relief depicting a peacock – the symbol of Chiang Mai. Here there you can see colourful tungs – prayer flags.

Tuż obok Chedi Luang znajduje się eden z moich ulubionych watów – Wat Phan Tao, powstały w pod koniec XV w. Najważniejszy element świątyni – viharn (kaplica) wykonana jest z drewna tekowego a nad wejściem widnieje piękna płaskorzeźba przedstawiająca pawia – symbol Chiang Mai. Wewnątrz tu i ówdzie zwisają tungi – flagi modlitewne.

Wat Phra Singh

Construction of the temple was started in 1345, initiated by king Phayu of Mangari dynasty, who decided to build a chedi to host his father’s ashes. You can find a copy of the emerald Buddha here.

Konstrukcję świątyni rozpoczęto w 1345 z inicjatywy króla Phayu z dynastii Mangrai, który postanowił zbudować chedi dla prochów swojego ojca. Znajduje się tu kopia wspomnianego szmaragdowego Buddy.

Wat Bupparam

Erected in 15th century in Burmese style, reconstructed in mid 20th.

Wzniesiona w XV w. w stylu birmańskim, odbudowana (oraz przebudowana i nadbudowana) w połowie XX w.

Three Kings Monument / Pomnik Trzech Króli

King Mengrai – the founder of the city, king Ramkamhaeng of Sukhotai and king Ngam Muang of Phayao.

Król Mengrai – założyciel miasta, król Ramkamhaeng z Sukhotai i król Ngam Muang z Phayao.

Women’s correctional institution / Zakład poprawczy dla kobiet

Worth a visit – those inmates who are about to leave that place are trying to earn some money for their „new start” by offering traditional Thai massage. I find this idea quite smart – anyway, when in Thailand you should try the massage, right? The massage was OK, it’s just towards the end of the treatment she started insisting too much on the fact that she was leaving in two weeks, feels lonely and has no friends in the town. On the other hand, an old git massaged next to me was trying to chat up his masseuse a little too openly.

Warto odwiedzić – te z osadzonych, które niedługo wyjdą na wolność, starają się zarobić na „nowe życie”, oferując tradycyjny tajski masaż w przystępnej cenie. Inicjatywa całkiem słuszna, a przecież będąc w Tajlandii nie sposób nie skusić się na masaż, zatem i ja skorzystałem z oferty zakładu poprawczego. Masaż był całkiem w porządku, tylko pod koniec masażystka trochę za bardzo zaczęła podkreślać, że wychodzi za dwa tygodnie, że jest sama i nie ma żadnych znajomych w mieście. Z kolei stary dziad masowany obok bez żenady próbował poderwać inną masażystkę.

Huai Nam Dang Park

Together with my host, Jin, we set off for the mountain trip. We choose hitch-hiking as our means of transportation – it is the first experience of this kind for my friend. And it is definitely a positive experience – the views from the back of the pick-up car are stunning (and stunned we are, especially that the road is bending a lot). We reach our destination in the evening and we await the sunrise with hundreds of Thai tourists around.

Wraz z moją gospodynią, Jin, wybieramy się w góry. Za środek lokomocji obieramy autostop – dla koleżanki to pierwsze w życiu tego typu doświadczenie. W dodatku pozytywne – bo choć z tyłu trochę rzuca na zakrętach, to widoki wspaniałe. Docieramy do celu wieczorem i – podobnie jak setki Tajów – rozkładamy się na kempingu w oczekiwaniu na wschód słońca…

Pai

We only stop for a while on our way back to Chiang Mai. I had enough time, though, to realize that this place is very scenic and …hippie (I only know this from the stories I was told).

W drodze powrotnej do Chiang Mai dosłownie na chwilę przystanęliśmy w Pai. Miałem jednak czas zorientować się, że to miejsce bardzo malownicze i… hippisowskie (choć o tym drugim wiem raczej z opowieści niż z własnych doświadczeń).

Mai Mae Sa waterfall and Samoeng Forest / Wodospad Mai Mae Sa i Las Samoeng

Another trip out of town – this time by car – organized by Jin. The waterfall is quite nice, in some places you can have a fun splash, in other places you can enjoy a natural water massage. Jin’s parents who accompany us show me olives laying here and there and encourage me to have a taste. If you drink some water immediately after eating – it is acceptable. Talking about tasting: on our way to Samoeng Forest viewpoint we stop by numerous roadside strawberry stalls. Such variety, so many different tastes!

Wycieczka za miasto – tym razem samochodowa – zorganizowana przez Jin. Wodospad całkiem sympatyczny, w niektórych miejscach można się wygodnie popluskać, w innych zażyć naturalnego wodnego masażu. Towarzyszący nam rodzice Jin zwracają mi uwagę na walające się dookoła oliwki i zachęcają do degustacji. Jeśli natychmiast popije się wodą – da się wytrzymać. A propos degustacji – w drodze do punktu widokowego Samoeng forest zatrzymujemy się przy licznych przydrożnych stoiskach z truskawkami. Mnóstwo odmian, a każda smakuje zupełnie inaczej!

Wat Chen Lin

A cute temple with a pond and non-golden wooden elements.

Sympatyczna świątynka ze stawem i niezaśmieconymi złotem elementami drewnianymi.

*

Wat Saen Mueang

Early 19th century temple, with multi-level roof of viharn.

Świątynia z początków XIX w. z charakterystycznym wielopozoimowym dachem viharnu.

Wat Chang Taem

Another elegant wat.

Kolejny elegancki wat.

Wat Dubphai

Small wat with elegant mosaic decoration.

Mały wat z eleganckimi mozaikowymi zdobieniami.

Wat Inthakhin Saudemuang

A mini-wat, very wooden and cosy, though located next to a busy road.

Miniwat, bardzo drewniany i kameralny, choć położony przy ruchliwej drodze.