Balkan countries 2019.10 – 2019.12 part 5 (final)

Prespa, Bitola

After returning to Ohrid (btw, the road between Skopje and Ohrid provides quite some views!) I hop back on my bike and cycle in the direction of Greece. I make a little stop on the way at Prespa lake, so peaceful and calm this time of the year… And I pick up a few apples from local gardens…

I reach Bitola through snow (only a short part of the route, luckily for me), which makes me dream of warm Greece even more. The town is a short walk and it’s the mountains around that make it a worthy place to visit. I do try to enjoy the architecture but it’s quite depressing how it is left to rot…

Po powrocie do Ohrid (a trasa między Skopje a Ohrid jest miejscami bardzo malownicza!), wsiadam z powrotem na rower i ruszam w kierunku Grecji. Po drodze warto zrobić sobie przystanek nad jeziorem Prespa, o tej porze roku cichym i spokojnym… I warto zerwać parę jabłek z okolicznych sadów, zwłaszcza jeśli zapomniało się o prowiancie…

Do Bitoli przebijam się przez śnieg (całe szczęście – na krótkim odcinku) i tym bardziej marzę o ciepłej Grecji (taką wizję wtłoczyłem sobie do głowy i wizja ta mnie napędza do dalszego pedałowania). Po dotarciu robię krótką przechadzkę po mieście, ale to chyba góry je otaczające mają największą wartość turystyczną. Próbuję się zachwycić lokalną architekturą ale bardziej jest mi smutno, że jest tak bardzo zaniedbana…

Greece!

I trusted my apps and their maps too much and tried to cross the border where the crossing doesn’t exist anymore. And I quickly get approached by a jeep with Macedonian and… Polish border officer inside. They kindly explain how to get to the real border crossing. And they tell me that this is the region very popular with illegal immigrants, hence lots of border patrols… Anyway, I have to add extra kilometres today, but the sun and the clouds make up for my sweat, displaying a feast for my eyes around the hills.

Grecja!

Zaufawszy apkom i ich mapkom, próbuję przekroczyć granicę tam, gdzie przejścia już dawno nie ma. Zaraz podjeżdża jeep a w nim… w połowie macedońska a w drugiej połowie polska obsada straży granicznej. Uprzejmie tłumaczą, którędy do właściwego przejścia… I powiadają o tym, że tędy przebiega szlak uchodźczy, więc patroli tu sporo. Nadłożyłem kawał drogi, ale słońce i chmury wynagradzają mi mój trud, tworząc wielowątkowe plastyczne prezentacje wokół pobliskich wzniesień.

First stop: Florina

This is where I meet amazing couchsurfing hosts, who bring me to a hut at the foot of a mountain (you sometimes get visits from bears here, and the traces of their claws on the porch are there to prove it), where we have a big Greek feasty night, powered with homemade ouzo brought from a nearby village.

Pierwszy przystanek: Florina

A tam, przewspaniali couchsurfingowi gospodarze, którzy zabierają mnie ze sobą do chatki u stóp gór (zdarza się, że chatkę odwiedzają niedźwiedzie, o czym świadczą ślady pazurów na ganku; tym razem jednak mają inne plany), gdzie odbywamy huczną imprezę, zasilaną sprowadzoną z pobliskiej woski dostawą domowej roboty ouzo.

Thessaloniki

I first reach Edessa, where one should check out the waterfall and walk around here and there… No cheap places to stay here, it makes more sense to get on the train to Thessaloniki, where there is plenty of hostels.

Thessaloniki is amazing mostly because you have all the ancient buildings/ruins popping out of nowhere in the heart of the city… You can sit and watch them with awe… How can that be than the people of Thessaloniki are passing by those layers and layers of history everyday and they can interact with them everyday… Or are they just ignoring them already?

There are also the city walls from where you can see the metropolis crawling into the sea. There is an African street with its bazaar, there are churches, museums, pubs, concerts, and much more…

Thessaloniki

Dojeżdżam do Edessy, w której należy przede wszystkim zaliczyć wodospad i pokręcić się trochę w kółko… Brak tu tanich noclegów, zatem o wiele większy sens ma zapakowanie się w pociąg i dojechanie do Salonik, gdzie hosteli bez liku.

Same Saloniki najbardziej urzekają wszechobecnością wyrastających znienacka budynków i ruin, liczących sobie setki albo i tysiące lat. Powtykane to tu, to tam, zachęcają, żeby przysiąść sobie obok na murku i się zadumać… I jak to być może, że Saloniczanie mijają te warstwy historii codziennie i codziennie mogą sobie z nimi obcować… Albo zupełnie je ignorować.

Są jeszcze mury miasta, z których roztacza się piękny widok na wczołgującą się do morza metropolię. Jest też dzielnica afrykańska z targowiskiem, są kościoły, muzea, knajpy, koncerty… I wiele więcej…

Meteora

(A piece of advice for a budget traveler: stay in Trikala and take the early morning train to Kalambaka, where you can start your Meteora adventure).

And as for the aesthetic impressions… So oddly shaped rocks and on top of them… I think it’s the first time ever that I had the impression that the architecture actually somehow improved the landscape… Without those monasteries the view would be splendid. But this combination of nature and human creation was executed perfectly and added some magical element, who made it all sublime…

Meteora

Protip: najtaniej jest zanocować w Trikali i podjechać sobie rano pociągiem do Kalambaki, skąd można rozpocząć wycieczkę po Meteorach.

A jeśli chodzi o doznania estetyczne… Niesamowicie uformowane skały a na nich… dość powiedzieć, że chyba po raz pierwszy miałem wrażenie, że architektura dodała wartości pejzażowi… Bez tych klasztorów byłby to po prostu piękny widok. Ale to połączenie natury i ludzkiej w nią ingerencji zostało w tym przypadku wykonane wzorowo i dodało całości jakiegoś magicznego elementu, przez który pomnożyła się wartość całości…

Athens, the homework finally done

Even though Acropolis is still under reconstruction and hordes of tourists keep invading it – it is still worth a visit. It is essential that you visit it. When you forget all the Chinese picturesnappers for a while, you can feel that this really is a place where something important originated, something that formed us all into the kind of humans that we are… To read about it and to see it with your own eyes makes a big difference.

And there are so many other monuments, places, views. And I attach some photos of those… And many cosy restaurant and bars and hospitable people. And a moment to take a deep breath, look back at the trip I had and to think… Where next?

Ateny

czyli w końcu odrobione zadanie domowe z historii, historii sztuki i architektury.

Choć Akropolis ciągle w budowie i przetaczają się przezeń tabuny turystów, to i tak warto, co ja mówię, trzeba się tam wybrać. Po usunięciu na chwilę z pola widzenia chińskich pstrykaczy zdjęć, można przez chwilę poczuć, że naprawdę stąd wyszło coś cennego, coś co nas wszystkich uformowało… Czytać o tym a zobaczyć na własne oczy, to wielka różnica.

I jeszcze wiele tu innych zabytków, których zdjęcia tu zamieszczam… I mnóstwo przyjaznych knajp i gościnnych ludzi. I chwila na odsapnięcie, podsumowanie podróży i zastanowienie: dokąd teraz, jaki następny cel?