Hong Kong – A black celebration, 2012.07.01

Tourist visa tends to expire rather quickly, and when it finally does you can extend it in SH. But when your new one month visa expires, too – you have to go to Hong Kong. Depending on current regulations (and those tend to change quite often) you can extend it for a shorter or longer period.

Again, perfect timing for my arrival. The city is “celebrating” the 15th anniversary of handover to Mainland China. The Mainland put some funky decorations here and there but not too big and not too many in order not to irritate the already unhappy locals who definitely do not like the way Beijing manages things.

Evening firework show gathers a crowd smaller than that participating in the annual march against everything and everyone. July the 1st of each year is the ultimate opportunity for expressing their opinion about local policies, Biejing policies, violating human rights in China, lack of universal suffrage, the inhumane labour legislation etc. This is also a fair (literally) for all sorts of political parties begging for a vote and selling t-shirts. All in all, the HK citizens try to squeeze out as much as they can from this ersatz of democracy that they have had since the last British governor introduced some pro-democratic reforms just to make things complicated for Beijing after the handover would take place. And I describe it as the ersatz because that’s what it is – citizens can only elect 30 out of 60 representatives (the others are chosen in somewhat unclear conditions by representatives of different social groups; the same goes for their chief executive – he is elected by the body of 1200 pre-elected people).

***

Wiza turystyczna ma to do siebie, że szybko się kończy. A jak się skończy, to można ją przedłużyć o miesiąc na miejscu. A kiedy ważność tej nowej miesięcznej wizy wygaśnie – trzeba jechać do Hong Kongu. Zależnie od akurat obowiązujących przepisów (a te zmieniają się dość często) można ją tam przedłużyć na krótszy lub dłuższy okres.

Trafiam tu w najlepszym możliwym momencie. Miasto „świętuje” 15-lecie powrotu do macierzy. Macierz tu i ówdzie poustawiała „świąteczne” dekoracje, nie rzucają się jednak za bardzo w oczy, by nie drażnić miejscowych, którzy bynajmniej za pekińskimi porządkami nie przepadają. Wieczorne pokazy fajerwerków gromadzą zdecydowanie mniejszą publiczność niż południowy marsz protestu przeciwko wszystkiemu i wszystkim. 1 lipca każdego roku jest okazją do skondensowanego wyrażenia sprzeciwu wobec polityce lokalnej, pekińskiej, gwałceniu praw człowieka w Chinach, braku powszechnego prawa wyborczego, przeciw obowiązującemu prawu pracy itp. To także targowisko (dosłownie) partii politycznych wszelkiej maści, rozdających ulotki, sprzedających t-shirty i żebrzących o głosy, mogące dać parę miejsc w odpowiedniku naszego parlamentu. Słowem, mieszkańcy Hong Kongu starają się wycisnąć ile się da z tej namiastki demokracji, którą posiadają, przyznanej im zresztą w ostatniej chwili przez ostatnich brytyjskich administratorów coby wkurzyć rząd w Pekinie. Mówię o namiastce, bo jak inaczej nazwać prawo do powszechnego wyboru jedynie 30 z 60 posłów (reszta wybierana jest w niejasnych okolicznościach przez przedstawicieli różnych grup społecznych; podobnie rzecz ma się z wyborem tutejszego prezydenta)?