Babol, 2010.08.19

Long before the sun rises Ali takes us for a long ride up north – to Babol and Babolsar. An odd experience in Caspian Sea beach – two zones, for men and women (the part for women is surrounded with thick fabric to make sure nobody sneaks a peek inside). Women are also allowed to bathe in the male part but they are obliged to wear chador (ever-fashionable joyful black) at all times. The cautious guard blows the whistle whenever distance he thinks the distance between men and women is becoming to short. He also blows when people dare to go to far in the water. And too far is shoulder level. One of the swimmers who did not comply gets slapped in the face for better understanding.

Luckily, other Babol-ish activities are a lot more enjoyable – among other things we visit a house-museum of famous local painter – old lady who discovered her love for art only after turning sixty, when her favourite cow, whom she had been taking care of all day long, died. The lady had to fill her free time somehow and… she started painting. On all possible surfaces – canvas, wood, walls, cupboards – gaining international acclaim. We meet a crazy professor who decided to walk the world together with his wife and children, spreading the message of love (https://godlovegod.org); the estimated time of the journey: 90 years. We also get to meet the art world bohemians – painters, photographers and poets, all of them criticizing the regime.

But those meetings do not come down to complaining only – we also have discussions about art, there is music, dances and alcohol (home made, hardcore taste).

Iranians, though officially non-partying and serious, behind the closed door they transform easily into party beasts of limitless energy, used for singing and dancing. Girls take off hijabs and dance merrily…

***

Na długo przed nastaniem świtu Ali zabiera nas na przejażdżkę na północ – do Babol i Babolsar (kawał drogi na północ), gdzie na dobry początek zaliczamy kąpiel w Morzu Kaspijskim. Plaża dzielona, osobna dla kobiet i mężczyzn. Na plaży „męskiej” co prawda wolno się pluskać odzianym w radośnie czarne czadory paniom, ale skrupulatny strażnik dmie w gwizdek, by zachować odpowiedni dystans między płciami. Cieć ów gwiżdże również, gdy kąpielowicze wchodzą zbyt daleko do wody (za daleko to poziom wody sięgający do szyi). A jednemu z pływających, który nie poddał się nakazowi, strażnik zaczyna okładać dłońmi po twarzy w ramach wyjaśnień.

Całe szczęście, kolejne doświadczenia okołobabolowe są o wiele bardziej krzepiące – odwiedzamy m.in. dom-muzeum malarki, która odkryła u siebie talent plastyczny dopiero po sześćdziesiątce – gdy padła jej krowa, która do tej pory wypełniał jej cały czas. Po tym tragicznym zdarzeniu, starsza pani musiała się czymś zająć… I zaczęła malować – na wszystkim co popadnie: płótnie, desce, szafie, ścianach, szybko zyskując rozgłos i uznanie krytyków sztuki w kraju i za granicą. Poza tym poznajemy lekko szurniętego profesora, który postanowił obejść pieszo świat, wraz z żoną i dwójką dzieci, głosząc przesłanie miłości (https://godlovegod.org), czas trwania podróży zaś rozplanował na 90 lat. . Spotykamy też bohemę artystyczną – malarzy, rzeźbiarzy, fotografów i poetów, wszystkich zgodnie krytykujących panujący reżim.

Całe szczęście, na narzekaniach się nie kończy – są i dyskusje o sztuce, muzyka, tańce i alkohol (domowej roboty, dość podłej jakości).

Irańczycy, choć zgodnie z literą tutejszego prawa nieimprezowi i poważni, za zamkniętymi drzwiami przepoczwarzają się w imprezowe bestie o niespożytej energii, wykorzystywanej w śpiewie i tańcu. Dziewczyny zrzucają hidżaby i pląsają radośnie…