Gyumri-Ashtarak-Saghmosavan, 2010.07.21

A second day in Armenia and a second encounter with the police (we didn’t like the red light and we just ignored its mere existence). The cop is so nice to be bribed with … 4 US dollars.

We make a tour of monasteries, ending up in Saghmosavank (a church picturesquely set on a cliff of small canyon; be sure to check out the little chapel – breathtaking), where we put up a camp. In a few moments a bunch of local kids approaches. Friendly as they are they are not really helpful with organizing our place. The good solution is to invite them all to play football together – I take up this mission while the others get ready for the night.

And the night was stormy and windy – only the kind presence of Patricia prevented our tents from flying away.

***

Drugi dzień w Armenii to drugi kontakt z policją (nie spodobało się nam czerwone światło i po prostu je zignorowaliśmy). Tym razem trafiamy na miłego pana, który daje się przekupić sumą … 4 dolarów!

Zaliczamy tournee po monastyrach, kończąc je w Saghmosavank (kościół malowniczo ulokowany na zboczu wąwozu; wewnątrz polecam zwłaszcza boczną kapliczkę, która robi piorunjące wrażenie – kto tam wszedł, ten wie:), gdzie rozbijamy obozowisko. Po paru chwilach dopada do nas chmara dzieciaków z wioski. Roześmiana grupka dostarcza nam z początku sporo radości, ale na dłuższą metę uniemożliwiają nam zorganizowanie się przed zapadnięciem zmroku. W ramach odciążania ekipy (i dla własnej przyjemności) pokopałem z chłopakami piłkę – w ciekawych okoliczonościach, bo pod samym kościołem.

A noc była arcywietrzna i tylko osłonięcie nas przez Patrycję uratowało nasze namioty przed odlotem w nieznane…