Varna 2010.04.29 62 km

It was easy and short (and flat) this time… I got to Varna early enough to spend half a day greeting the Black Sea. It was not hot enough to sunbathe yet so the beach was almost empty. Which also meant that there were no crowds to hide the ugly soc-real architectural complex that dominated the coast. Some attempts are being made to make it look acceptable but to no big result so far… One curious thing about Varna (and other Bulgaria seaside resorts) was that you could find an espresso machine virtually everywhere – good thing if you are addicted…
I was hosted by Neda and Mimo with whom I made a little tour in search for “raw material” for moussaka. And believe me, it was worth it. And chatting with them felt great – I hope to see you again soon, guys!

***

Krótko, łatwo i płasko…Do Varny dotarłem na tyle wcześnie,m że mogłem poświęcić ładnych parę godzin na zwiedzanie. Skoncentrowałem się na plaży i powitaniu Morza Czarnego. Temperatura nie była dość wysoka, żeby się opalać, w związku z czym nie zaobserwowałem tłumów. Zaobserowałem za to ohydną socrealistyczną architekturę zaśmiecającą nabrzeże. Obecnie prowadzone są próby zagospodarowania rozpadających się betonowych kloców, ale rezultaty są na razie mizerne… Ciekawostką, która dotyczy nie tylko Varny, ale i innych nadmorskich miejscowości, jest wszechobecność automatów z kawą – są praktycznie wszędzie, co z pewnością pomaga pielęgnować nałóg:)
Ugościli mnie Neda i Mimo, bardzo miła parka, z którą przez dłuższy czas prowadziliśmy poszukiwania półproduktów niezbędnych do stworzenia moussaki. Warto było – nie tylko ze względu na przpeyszny efekt końcowy, ale także z tego powodu, iż przy okazji naszego zwiadu przy jednej ze sklepowych półek natrafiliśmy na … nasze, swojskie Delicje Szampańskie! Z niejaką satysfakcją donoszę, że udało mi się od nich uzależnić Nedę:)