Belgrade 2010.04.09 96 km

I didn’t manage to find a host in Belgrade – I guess making last-minute couchsurfing requests was not the best idea…
I went for the hostel that was easiest to find – Friendz hostel was the name and it was a 100% positive experience. You really feel there at home with your family – provided that your family consists of one Swedish military maniac and some crazy architecture students. This was also where I learned some first lessons in recent Serbian history…

The most amazing thing about Belgrade is that everyone you meet seems to be a historian – always with a differing point of view on recent events that happened in ex-Yu… I met a 20-something years old chap that would admit that the period of NATO bombing was the time when he was having the greatest parties of his life – all schools in town were closed and if it were their last party to have they wanted it to be the best one, too. Some others would leave Belgrade to stay safe with their families in the countryside, some would insist on staying and organize concerts during which everybody would wear t-shirts with bombing target painted on them… The elderly would watch the whole tragedy helplessly from their balcony or while taking their dog for a walk… Most of my interlocutors were amused by the way that NATO was trying to locate the generals while they were all aware where they would strike and moved to a safe place. After all the invasion did not erase the old regime’s functionaries from public life, they would only change places… And the Serbs felt sad again about their country losing a piece of land that was historically so important to them… Most of them see Kosovo as a fictional country, another attempt to destabilize the region by the US, thus making the whole Europe weaker.

Some of the modern landmarks are the destroyed building of the Ministry of Defense in the very heart of the city and the embassy of China which is said to have been bombed accidentally. There are some who believe it is true…

I also visited Kalemegdan fortress with its odd open-air warfare vehicle exhibition. From there you have a magnificent view on the Danube and the New Belgrade district. Next to the fortress there is a small park with famous chess players, photographed by every single tourist. I passed by some stalls with souvenirs from the war period. One of my favorite items was a banknote of 50 000 000 000 dinars.

There is also an esplanade along the river bank with numerous ships transformed into restaurants if you like spending too much money…

Also be sure to check out the bicycle lift on Brankov Bridge – there is always a drunk guy operating it, all unhappy that you are disturbing him in his favorite activity…

The square in front of Hotel Moskva is also worth visiting, especially in the morning or noon – you can find a bug crowd of people of different age & sex exchanging football stickers… Madness!!!

From the guys in the hostel I learned about one old Yugoslavian movie – “Walter defends Sarajevo” that is exceptionally popular in China and the actor starring in that production is a celebrated like greatest Hollywood stars… At first, I thought it was a joke but when I called China and confirmed that everybody new the guy I decided to interview Bata Zivojinovic (who played in 200 so called partizan movies and now is retired) to know what the reasons of his popularity in such a distant country were.
After a couple of days research I managed to locate him but he refused to talk to me. Or was it my fake Serbian that discouraged the poor Bata?. Well, I didn’t like your stupid movie anyway…

The greatest surprise, though, happened to me when I was passing the Student Cultural Centre. Through the window I saw people dance and stopped to have a closer look. Then one of the windows opened and a friendly looking couple waved to me and invited me to enter.
For next couple of hours I had a big overdose of tango! Hundreds of couples dancing, soloists performing, people talking, smoking, drinking tango! And the couple were Sana and Nikola, tango teachers; Sana was very kind to invite me to stay at her place where… guess what? They were dancing tango! Some friends came around to join them dancing in their living room and they finally found out that one of them, Janko, used to be Sana’s pupil in primary school where she would teach Serbian. The memories came flashing – Sana would remember Janko’s essays, especially the one in which he would tell what he wanted to do when he would grow up: be a pilot to stay high in the sky… And, in a way, he is doing it now… There were tears, memories and … some very emotional tango to celebrate it.

***

Przed dotarciem do Belgradu nie udało mi się zorganizować noclego – wysyłanie couchsurfingowych zapytań “last-minute” nie zawsze bywa dobrym pomysłem. Postanowiłem zatem zahaczyć się w tym hostelu, który najłatwiej będzie mi znaleźć. Tak się złożyło, że był to “Friendz hostel” zlokalizowany w pobliżu dworca kolejowego. Wyboru nie żałuję, wręcz przeciwnie – gorąco polecam. Będziecie się tam czuli jak u siebie, pod warunkiem, że tolerujecie u siebie właściciela lokalu w osobie Szweda zwariowanego na punkcie militariów oraz paczkę wesołych koleżków studiujących architekturę. U “Friendz” zaliczyłem pierwsze lekcje z historii Serbii…

W Belgradzie każdy jest historykiem i politologiem – wystarczy zapytać, jak dojść do tej a tej ulicy, a w pakiecie wraz z odpowiedzią otrzyma się wykład na temat konfliktów w byłej Jugosławii.
Pewien dwudziestoparolatek wspominał czas bombardowania przez NATO jako najlepszy okres w swoim życiu. Właśnie wtedy zaliczył najlepsze imprezy – wszak każda z nich mogła być tą ostatnią, zatem bawić się należało na całego. Niektórzy wyjechali do rodziny na wieś, inni bawili się na koncertach organizowanych w centrum miasta, przywidziewając koszulki z wymalowanymi tarczami strzelniczymi. Starsze osoby przyglądały się bezsilnie nalotom, stojąc na balkonie lub wyprowadzając psa… Moich rozmówców śmieszyła cała akcja NATO, bowiem ci, w których była wymierzona, wiedzieli dokładnie, gdzie spadną bomby i zdążyli się na czas ewakuować. A po zakończeniu inwazji wrócili do życia publicznego, tyle że z innymi hasłami w ustach. A ludność Serbii została sama, rozżalona utratą kolejnej części ziem, tym razem bardzo ważnych pod względem historycznym. Większość spotkanych przeze mnie osób uważa Kosowo za karykaturę państwa, przejaw kolejnej próby destabilizacji Bałkanów przez USA i jednoczesnego osłabienia Europy.

Najbardziej charakterystycznymi atrakcjami turystycznymi Belgradu są obecnie zniszczone budynki Ministerstwa Obrony Narodowej i Ambasady Chin (uszkodzenie tej ostatniej to ponoć przypadek; niektórzy w to wierzą).

Zwiedziłem również fortecę Kalemegdan, w obrębie której znajduje się między innymi plenerowa wystawa nowoczesnych machin wojennych – dla wielbicieli tematu. Poza tym z murów twierdzy rozpościera się wspaniały widok na Dunaj i Nowy Belgrad. Tuż obok znajduje się mały park, w którym wiecznie przesiadują panowie szachiści, ulubiony temat fotograficzny wszystkich turystów. Trochę dalej rozłożyli swoje kramy przekupnie, oferujący pamiątki z czasów wojny. Mój ulubiony rekwizyt: banknot o nominale 50 000 000 000 dinarów…

Jeśli jedziecie rowerem – koniecznie wybadajcie windę rowerową na moście Brankov, z wiecznie zawianymi operatorami, niezadowolonymi, iż przerywa się im ich ulubione zajęcie.

I jeszcze plac przed Hotelem Moskwa – chmary ludzi obojga płci i w różnym wieku wymienia się naklejkami z piłkarzami. Niewyobrażalne zjawisko!

W moim ulubionym hostelu dowiedziałem się również o istnieniu starego jugosławiańskiego filmu wojennego pt. “Walter broni Sarajeva”, który to obraz zyskał przeogromną popularność w Chinach, zaś odtwórca roli tytułowej, Bata Zivojinovic wciąż posiada tam status megagwiazdy. Z początku nie dowierzałem moim rozmówcom, ale po przedzwonieniu do Chin uzyskałem potwierdzenie – wszyscy znają tam Waltera! Postanowiłem zatem znaleźć gwiazdora (w swoim dorobku ma ponad 200 ról w filmach partyzanckich) i przeprowadzić z nim wywiad na temat przyczyn jego popularności w Państwie Środka.
Po paru dniach udało mi się go namierzyć. Niestety, osiągnąłem nieporozumienie i z wywiadu wyszły nici. Może biedny Bata przestraszył się mojego udawanego serbskiego? Phi, i tak mi się nie podobał twój słaby film…

Największa belgradzka niespodzianka spotkała mnie podczas przechodzenia obok Stenckiego Centrum Kultury… W oknach budynku zauważyłem tańczących parę par i postanowiłem przyjrzeć im się z bliska. Jedno z okien się otworzyło i zostałem zaproszony do środka. A w środku zostałem oszołomiony… Wszędzie tango! Setki par, występy solistów, koncert, wszyscy dyskutują, piją i palą tango! A para, która wciągnęła mnie do środka – Nikola i Sana, nauczyciele tango – okazała się być przemiła. Sana zaoferowała mi nocleg u siebie. A tam – lekcje tango, spotkania tango z tango-przyjaciółmi. Przyjaciółmi, z których jeden – Janko – okazał się być uczniem Sany, gdy ta pracowała w szkole podstawowej jako nauczycielka serbskiego. I pamiętała wypracowanie Janko na temat tego, kim zostanie, gdy dorośnie. Pilotem, napisał, i będzie szybował pośród chmur. Po dziś dzień głowa Janko wciąż jest między chmurami… Były łzy, wspominki i… tango, wypełnione emocjami.